Moim zdaniem nie ma co porównywać statycznych ćwiczeń siłowych do frajdy z aktywności na powietrzu. Równie dobrze można powiedzieć, że nie ma co biegać, jeździć na rowerze, biegać na nartach itp., bo lepiej kupić sobie drążek.
Moim zdaniem przyjemność z obcowania z naturą, zmienne otoczenie, praca nad techniką, równowagą, wydolnością, to niezaprzeczalne zalety. Do tego dochodzi satysfakcja z poradzenia sobie z trudnościami trasy. Może przy tym wszystkim siła np. obręczy barkowej będzie mniejsza niż przy specjalistycznych ćwiczeniach na siłowni, ale ile będzie więcej przyjemności i wypracowanych pozostałych cech (wytrzymałość ogólna, wytrzymałość siłowa, równowaga itp), to już jest nasze. Nie mówiąc o radości z ruchu w zmieniającym się terenie.
Turystyka nartorolkowa to moim zdaniem świetne hobby, w które warto zainwestować. Nie mówię tu o sprzęcie, ale nauce. Próg wejścia jest wyższy. Poruszanie się w terenie jest znacznie trudniejsze, niż na asfalcie. Dlatego wiele osób, które kupują sprzęt na pompowanych kołach, zaczyna naukę na asfalcie, bo każda nierówność wybija ich z równowagi i grozi upadkiem. Moim zdaniem większość pozostaje na asfalcie już na zawsze. I szkoda, bo gdyby od razu zaczęli na nartorolkach sportowych, byłoby im łatwiej na początku i przyjemniej w kolejnych etapach przygody z tym sportem.
Natomiast wszyscy, którzy osiągnęli pewien próg, mają wypracowaną równowagę i potrafią jechać w terenie z pewną prędkością (z impetem łatwiej przejechać przez przeszkody), na dłuższą metę mają świetną frajdę. W Polsce jest już grupa entuzjastów, w tym skiking.pl team, którzy są dowodem na to, że na kołach pompowanych można pokonać każdą trasę i mieć z tego dużo przyjemności i frajdy. Nie mówię tu o przejechaniu trasy płynnym i poprawnym krokiem techniki narciarskiej, ale o pokonaniu, przebyciu, przejściu lub przeczłapaniu bardzo trudnych odcinków. Bo tam gdzie gładko można przejechać płynnie, tam gdzie trudniej - przeczłapać - ale łącznie pokonać z przyjemnością szmat drogi z dala od ruchu samochodowego, tłumów itp.
Sam wolę biegać na nartorolkach na asfalcie, gdyż traktuję to jako trening narciarski i na nartorolkach pracuję nad wytrzymałością siłową, siłą specjalną, techniką, realizuję konkretne zadania treningowe. Ale raz na jakiś czas lubię też przypiąć nartorolki z kołami pompowanymi, by przejechać się po parku. To świetna odmiana. Raz do roku biorę też udział w rajdzie Skikome na Kaszebe, gdzie uczestnicy pokonują trasę o długości 50-60 km nie tylko po asfalcie. W tym roku była masa szutrów. Pokonanie takiej trasy to fajna zabawa i przygoda.
Dlatego nie ma co odradzać koledze tej aktywności, tym bardziej, że ma możliwość wypożyczenia skajków i przekonania się, czy poczuje bakcyla. Grupa i doświadczeni "skajkowcy" z PTR mogą ułatwić start, podpowiedzieć gdzie jeździć, czego unikać, jak sobie poradzić z problemami. To wielka zaleta, bo tego nie ma w innych miejscach Polski (poza Warszawą w Wesołej).