nartorolki.pl > Użytkownik

    Michał Chmielewski

    Obraz banneru użytkownika
    Avatar użytkownika
    • Michał Chmielewski

    Otrzymane komentarze

    ... Grzesiek

    Alicja, myślę, że nie ma co sobie zawracać głowy promocją dyscypliny, tą sprawą niech się zajmą producenci sprzętu czy takie organizacje jak PZN jeżeli oczywiście PZN widzi w tym jakiś swój interes. Warto też pamiętać, że PZN jak już raczej będzie zerkał w stronę sportu wyczynowego niż w stronę wpierania „wyleniałych lisów”, którzy znaleźli sobie nowe hobby.

    Wydaje mi się, że póki co są tylko dwa sposoby, żeby ugryźć temat. Pierwszy to oddolna inicjatywa samych zainteresowanych kierowana raczej w kierunku posiadaczy najbardziej popularnego sprzętu czyli nartorolek uniwersalnych i bardzo zredukowanych wymaganiach „około-sportowych”. Impreza o znamionach sportowej rywalizacji a nie „biegu katorżnika”;)

    A drugi to jak mi się wydaje, zresztą już sygnalizowany sposób,to podczepianie się pod inne imprezy np. dla rolkarzy.

    I to w kolejności najpierw podczepiania się a gdy uformuje się już odpowiednia grupa, wspólnej samodzielnej organizacji nartorolkowych zawodów.

    ... Alicja

    Grzesiek, nawet nie chodzi o to, żeby PZN wspierało imprezy dla amatorów, ale żeby w ramach imprez dla zawodników dopuściło dodatkową kategorię amatorów. Organizacja ta sama, a przy okazji promocja dyscypliny.
    Z drugiej strony, w innych dziedzinach sportu też się nie dopuszcza amatorów do zawodów rangi mistrzostw. A w biegach długodystansowych jest odwrotnie, to mistrzostwa licencjonowanych zawodników odbywają się w ramach otwartych imprez, np. maratonów, czy półmaratonów.

    ... Grzesiek

    Trzeba być wielkim optymistą licząc na to, że PZN zaangażuję się w wsparcie organizacji imprezy dla amatorów w sytuacji gdy oni sami nie potrafią wystartować z imprezą cykliczną nawet tylko raz w roku, gromadzącą powiedzmy około 15 pasjonatów. Obawiam się, że to nie tak to działa.

    ... Michał Rolski

    Grzesiek, wydaje mi się, że główny problem leży w tym, że jednak jest nas ciągle mało. Jeśli ktoś ma jechać przez pół Polski, żeby wziąć udział w imprezie, to musi być zmotywowany. Musi to być albo ciekawe i obfitujące w atrakcje wydarzenie, albo coś innego, co sprawi, że ludzie poświęcą weekend, pieniądze na dojazd i nocleg i stawią się na starcie.

    Poza tym żeby zorganizować zawody trzeba jednak do tego trochę pracy. Nic nie dzieje się samo. Nawet jeśli ograniczysz sporo wodotrysków, nie posprzątasz trasy itp. to jest masa roboty. Jeśli ktoś ma się angażować chciałby chociaż mieć pewność, że przyjedzie kilka osób. A tej pewności wciąż nie ma. Największe imprezy z dużym budżetem reklamowym skupiają po kilkunastu zawodników.

    Dlatego zgadzam się z autorem, że PZN mógłby zrobić więcej. I tak organizuje zawody dla zawodników, wystarczyłoby dopuścić amatorów. Zawody i tak są organizowane w różnych miejscach Polski. Widać mają w nosie dyscyplinę. A dyscyplina lepiej by się rozwijała gdyby była popularniejsza.

    ... Grzesiek

    /Komentarz poprawiony, proszę o usunięcie powyższego/
    Grzesiek Przyznam ciężko mi się zgodzić z ta próbą diagnozy, dlaczego nie można zorganizować „nartorolkowego ścigania” dla amatorów. Podkreślam dla amatorów.

    Co jest największym problemem przy organizowaniu amatorskich imprez ? Są moim zdaniem zasadniczo dwie sprawy.

    Pierwsza, jest pewien dość specyficzny typ sportowca amatora (piszę to jako osoba w różnych okresach dość intensywnie bawiąca się w triatlon czy pływanie „Masters”), który chciałby być traktowany jak zawodowiec i to taki z górnej półki. Dochodzi do sytuacji w sumie dość absurdalnej, że jak nie ma nie ma strony internetowej, reklam, banerów, telewizji, biura zawodów z pięknymi dziewczynami, wywiadów, chipów, mat czasowych czy w końcu nagród to tak jakby zawodów nie było. Oczywiście jak są sponsorzy to można , ba nawet trzeba takie „event-y” sportowe uatrakcyjniać ale należy pamiętać przy organizacji takich zawodów, że nie ta cała otoczka jest najważniejsza.

    Nie twierdzę, że o to głównie chodzi amatorom , sympatykom nartorolek , choć po paru komentarzach również w założonym przeze mnie wątku „No i gdzie tu się ścigać” takiej pewności nie mam.

    A druga rzecz, to takie organizowanie zawodów, które ma na celu sprostaniu wymaganiom tej „gadżeciarskiej grupy” . Czasem są też za duże ambicje organizatorów, takie swoiste „parcie na szkło”.

    W tej sytuacji kasy będzie zawsze brakowało i często dojdzie do sytuacji zwłaszcza dla sportów niszowych , że ciężko będzie z czymkolwiek ruszyć.
    A przecież w sporcie amatorskim a już na pewno niszowym nie chodzi chyba o te około-startowe pierdoły? Jest grupa zapaleńców na starcie, pada komenda i jest meta. Pierwszy wygrywa a ostatni stawia „browar”;) Proste?

    Zgoda jest pewien problem zabezpieczenia trasy ale czy koniecznie trzeba tę trasę „szorować” przed zawodami, czy jak idziemy na trening to ktoś to robi dla nas?

    Czy koniecznie amatorowi nartorolek w kraju w większości posiadaczowi nartorolek terenowych trzeba załatwiać drogę z najnowszym asfaltem przy okazji ją wyłączając i doprowadzając do wściekłości korzystających z tej drogi? A parki a dukty leśne itd.?
    Ciężko mi uwierzyć, że nie można by znaleźć jakiegoś terenu gdzie przy naprawdę minimalnych środkach, nie tamując ciągów komunikacyjnych nie można by było „coś” pod takie zawody „wykroić”.

    Jeżeli ma być to impreza, tak niszowego sportu na tak wczesnym etapie rozwoju, kierowana do amatorów pasjonatów to należy ją robić prosto a nie tak jakbyśmy organizowali „Tour the Pologne” z „komputerowym „ pomiarem czasu, tablicą wyników, boksem dla ekip technicznych itd.

    Ma ktoś większe wymagania i profesjonalne oczekiwania sportowe? Zawody Pucharu Polski powinny być dobrym rozwiązaniem.

    Z jedną rzeczą się zgadzam, pytanie jaka jest minimalna liczba osób by impreza miała w ogóle sens jest oczywiście zasadne. Ale powinno być to pytanie o sens sportowy a nie opłacalność. Tu (sport amatorski) przynajmniej bazując na swoim doświadczeniu zawsze będzie się dopłacać.

    ... Grzesiek

    Przyznam ciężko mi się zgodzić z ta próbą diagnozy dlaczego nie można zorganizować „nartorolkowego ścigania” dla amatorów. Podkreślam dla amatorów.

    Co jest największym problemem przy organizowaniu amatorskich imprez ? Są moim zdaniem zasadniczo dwie sprawy.

    Pierwsza to pewien dość specyficzny typ sportowca amatora (piszę to jako osoba w różnych okresach dość intensywnie bawiąca się w triatlon czy pływanie „Masters”), który chciałby być traktowany jak zawodowiec i to taki z górnej półki. Dochodzi do sytuacji w sumie dość absurdalnej, że jak nie ma nie ma strony internetowej, reklam, banerów, telewizji, biura zawodów z pięknymi dziewczynami, wywiadów, chipów, mat czasowych czy w końcu nagród to tak jakby zawodów nie było. Oczywiście Jak są sponsorzy to można ba nawet trzeba takie „event-y” sportowe uatrakcyjniać.
    Nie twierdzę, że o to głównie chodzi amatorom , sympatykom nartorolek , choć po paru komentarzach również w założonym przeze mnie wątku „No i gdzie tu się ścigać” takiej pewności nie mam.

    A druga rzecz to takie organizowanie zawodów, które ma na celu sprostaniu wymaganiom tej „gadżeciarskiej grupy” . Czasem są też za duże ambicje organizatorów, takie swoiste „parcie na szkło”.

    I dochodzi do sytuacji zwłaszcza dla sportów niszowych , że ciężko z czymkolwiek ruszyć. A przecież w sporcie amatorskim a już na pewno niszowym nie chodzi chyba o te około-startowe pierdoły? Jest grupa zapaleńców na starcie, pada komenda i jest meta. Pierwszy wygrywa a ostatni stawia „browar”;) Proste?

    Zgoda jest pewien problem zabezpieczenia trasy ale czy koniecznie trzeba tę trasę „szorować” przed zawodami, czy jak idziemy na trening to ktoś to robi?

    Czy koniecznie amatorowi nartorolek w kraju w większości posiadaczowi nartorolek terenowych trzeba załatwiać drogę z najnowszym asfaltem przy okazji ją wyłączając i doprowadzając do wściekłości korzystających z tej drogi? A parki a dukty leśne itd.?
    Ciężko mi uwierzyć, że nie można by znaleźć jakiegoś terenu gdzie przy naprawdę minimalnych środkach, nie tamując ciągów komunikacyjnych nie można by było „coś” pod takie zawody „wykroić”.

    Jeżeli ma być to impreza, tak niszowego sportu na tak wczesnym etapie rozwoju, kierowana do amatorów pasjonatów to należy ją robić prosto a nie tak jakbyśmy organizowali „Tour the Pologne” z „komputerowym „ pomiarem czasu, tablicą wyników, boksem dla ekip technicznych , pięknymi dziewczynami cmokającymi zwycięzców w policzki, czy cennymi nagrodami itd.

    Ma ktoś większe wymagania i profesjonalne oczekiwania sportowe? Zawody Pucharu Polski powinny być dobrym rozwiązaniem.

    Z jedną rzeczą się zgadzam, pytanie jaka jest minimalna liczba osób by impreza miała w ogóle sens jest oczywiście zasadne. Ale powinno być to pytanie o sens sportowy a nie opłacalność. Tu (sport amatorski) przynajmniej bazując na swoim doświadczeniu zawsze będzie się dopłacać.

    ... Gumers

    Ja bym dodał, zasadę ograniczonego zaufania. Nawet jeśli masz pierwszeństwo, to zbliżając się do drogi podporządkowanej lub przejazdu przez drogę, zwolnij i zobacz co się dzieje na drodze. Niestety droga hamowania na naszym sprzęcie jest długa i wydłuża się na piasku, kałuży, liściach. Lepiej zwolnić niż potem wytracać prędkość przed samochodem. Mówię to z praktyki bo zostałem staranowany przez samochód na przejeździe ścieżki rowerowej przez ulicę przez samochód, który zmieniał kierunek ruchu w prawo. Czyli złamał wszystkie możliwe przepisy na tym manewrze. Całe szczęście zawsze mam ochraniacze choć uważam się za człowieka, który jeździ już naprawdę stabilnie nawet na zatłoczonym i nierównym chodniku pełnym ludzi.

    ... Alicja

    nict, bardzo dobry pomysł, słyszałam, że zawodnicy uczą się upadania na nartach (na śniegu), bo jak się to przećwiczy, to potem łatwiej powtórzyć taki „bezpieczny” upadek na nartorolkach

    ... Chmielsoft

    Tim Tscharnke z Niemiec uderzył w ciężarówkę – a właściwie to ona w niego na publicznej drodze. Najpierw Steira, teraz on. Zdarza się najlepszym, wiec my tym bardziej powinniśmy uważać :/

    ... nickt

    Warto przećwiczyć wcześniej upadki na trawę żeby wiedzieć czego się spodziewać i mieć świadomość, że upadek kontrolowany gdzieś na pobocze jest lepszym wyjściem niż kolizja z autem, rowerzystą czy zwierzyną. Sam miałem kilka poważnych wywrotek i te na które sam się decydowałem unikając potencjalnej kolizji nie były specjalnie bolesne.

    nartorolki.pl