Niska frekwencja i niechęć narciarzy do rywalizowania na nartorolkach w międzynarodowych zawodach, w tym w Pucharze Świata i Mistrzostwach Świata FIS na nartorolkach, od pewnego czasu jest utrapieniem Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Od kilku lat jej menedżerowie starają się zmieniać kształt najważniejszych letnich zawodów na globie, aby przyciągnąć zawodników.
Antypatia narciarzy do rywalizacji na kółkach wynika z trzech głównych czynników: zakłócenie cyklu treningowego, obawa o urazy i brak przygotowania do rywalizacji tego typu.
Józef Michałek - trener biegów narciarskich, który w przeszłości przez wiele lat prowadził kadrę Polskiego Związku Narciarskiego tak mówi o przyczynach niechęci narciarzy do ścigania się na asfalcie:
Biegacze nie startują na nartorolkach przede wszystkim dlatego, że to zakłóca cykl przygotowania. Intensyfikacja w formie startów nie powinna wypadać w okresie, kiedy buduje się różne składowe w treningu biegacza. Kiedy zawodnik jest w czasie budowania siły, siły wytrzymałościowej, to taki start nie może być w pełni skuteczny, ponieważ trzeba mieć szybkość, dynamikę i być w najlepszej dyspozycji. Poza tym szybki sprzęt wymaga specjalistycznego przygotowania, trzeba być wybieganym do startów. Należy też wziąć pod uwagę, że na asfalcie jest większe ryzyko, że może się coś wydarzyć, upadek, uraz. Wydaje się, że dłuższej nartorolce bliżej jest do narty, ale ja jestem bardziej przyzwyczajony do krótszych nartorolek. Sprzęt typowo zawodniczy jest krótki, długość nartorolki w rozmiarze L jest zbliżona do sportowych nartorolek do techniki klasycznej. A przecież są to nartorolki do łyżwy. Mnie lepiej biegało się technicznie na krótszych.
Tomasz Kałużny, były Mistrz Świata juniorów na nartorolkach, tak komentuje brak zainteresowania letnią rywalizacją wśród narciarzy:
Nartorolki to pewnego rodzaju specjalizacja. Technika się różni od techniki typowo narciarskiej, głównie przez prędkość. Są pewne przyruchy, których nie wykonuje się na nartach. Przy trasach płaskich szanse czołowych narciarzy biegowych są niższe niż zawodników specjalizujących się w startach na nartorolkach.
FIS w ostatnich latach konsekwentnie stara się nadać nowy kształt rywalizacji na nartorolkach. Po pierwsze zrezygnowano ze startów wspólnych na rzecz indywidualnych i biegów pościgowych, część tras w Pucharze Świata to tzw. uphille, czyli prowadzące tylko pod górę. Wprowadzono także zmagania techniką klasyczną. Choć te zmiany wyraźnie skierowane były do narciarzy, niestety nie poprawiły radykalnie sytuacji. Nadal na asfalcie ścigają się głównie Włosi, Niemcy i Rosjanie. Trudno też na listach startowych odnaleźć nazwiska zawodników liczących się na nartach.
Wolny sprzęt receptą na frekwencję
Menedżerowie narciarskiej federacji nie zamierzają jednak odpuścić. Kolejną zmianą, do której dążą, jest spowolnienie sprzętu. W zawodach Pucharu Świata w 2015 roku na dziewięć wyścigów cztery będą się odbywać na nartorolkach tzw. treningowych. Sprzęt, na którym mają wystartować zawodnicy, jednakowy dla każdego, dostarczy organizator. Jeśli ten "test" się powiedzie, należy spodziewać się, że w przyszłości cała rywalizacja może odbywać się na niższych prędkościach.
Nasi eksperci, których zapytaliśmy o opinię, zgodnie uważają, że gumowe koła mogą pozytywnie wpłynąć na frekwencję.
Tomasz Kałużny w dążeniu do przyhamowania tempa zawodów odnajduje nie tylko chęć zwiększenia bezpieczeństwa zawodników: - Przyczyną może być pojawienie się sponsora, który będzie dawał nartorolki do wyścigów. Jakiś producent może chcieć się pokazać. Gdy jest dowolność sprzętu, każdy startuje na czym chce, a tu wszyscy będą musieli startować na jednakowym sprzęcie.
Nie wszyscy są jednak zadowoleni z obniżenia prędkości podczas zawodów. - We wszystkich konkurencjach sportowych dąży się do tego, żeby było jeszcze szybciej. Obniżanie prędkości to krok w złym kierunku - to jeden z poważniejszych argumentów. Oponenci twierdzą też, że wolne koła wcale nie przyciągną nowych zawodników, za to zniechęcą tych, dla których nartorolki to dyscyplina numer 1, co w konsekwencji doprowadzi do zmniejszenia frekwencji.
FIS punkty na nartorolkach
FIS ma w rękawie jeszcze ostatniego asa. Zastanawia się nad przyznawaniem FIS punktów za udział i wyniki w ważnych zawodach na nartorolkach. Wówczas starty w lecie liczyłyby się także do ogólnej fisowskiej klasyfikacji zawodników.
Choć takie decyzje jeszcze nie zapadły, pomysł ten cieszy się poparciem wszystkich narodowych związków narciarskich.
W wydaniu amatorskim
Opisywane zmiany dotyczą na razie zawodów najwyższej rangi światowej. Spodziewamy się jednak, że już w niedługim czasie będą miały też konsekwencje dla amatorów i mogą spopularyzować bieganie i rywalizowanie na nartorolkach.
Organizatorzy otwartych imprez na nartorolkach z pewnością zaczną wdrażać zasady obowiązujące w Pucharze Świata także w lokalnych zawodach. Amatorzy lubią ścigać się niczym czołowi zawodnicy. Większa frekwencja i znane nazwiska w nartorolkowej rywalizacji przyciągną też uwagę mediów. A to prosta droga do tego, aby przeciętny Kowalski zobaczył swoich narciarskich idoli na małych kółkach w TV i spróbował ich naśladować, tak jak już to robi na nartach.