8 września 2012 roku w Wysokiej Wsi niedaleko Ostródy, na malowniczej i trudnej trasie odbył się I Bieg Sasinów na nartorolkach. Dystans półmaratonu, czyli 21 km, pokonało czternastu zawodników, w tym trzy panie. Większość uczestników wystartowała na rolkach uniwersalnych z pompowanymi kołami.
Impreza zapowiadała się znakomicie. Widać było, że organizator zauważył błędy popełnione przez organizatorów Maratonu Sierpniowego i postarał się ich uniknąć. Impreza ta z założenia miała zupełnie inny charakter. Trasa nie biegła jak w Gdańsku wokół stadionu, ale podobnie jak w Jurajskiej Lidze Wrotkarskiej wiła się wśród pól, lasów i prowadziła przez małe miasteczka. Ma to zawsze swój urok i mimo, że podczas wyścigu nie ma czasu na podziwianie widoków, to bardzo lubię tego typu trasy.
Dodatkowym utrudnieniem był profil wysokościowy tasy z dużym podjazdem. To wszystko spowodowało, że miałem spory apetyt na ten wyścig. Po średnio udanym Maratonie Sierpniowym miałem dużą motywację do porządnych treningów. Znacznie lepiej i więcej trenowałem przed Biegiem Sasinów. Szczególnie zwróciłem uwagę w tycph przygotowaniach na wytrzymałość. Sporo czasu też poświęciłem na technikę jazdy na natorolkach – głównie trenowałem jednokrok.
8 września według prognoz nie miało padać. I rzeczywiście – poranek dość rześki, chmury, a czasem nawet mocne słońce. Niestety również trochę wiało. Temperatura w zasadzie idealna na zawody. Baza zawodów znajdowała się w szkole w Szczepankowie. Już z daleka widać było wielki nadmuchany łuk z napisem start i sporo strażaków, dwa wozy bojowe, oraz wielką platformę na której przyjechała maszyna do czyszczenia asfaltu z piachu i kamieni. Jak zwykle najpierw trzeba się było zarejestrować, żeby otrzymać numer startowy. Tak jak na zawodach Pucharu Polski w Jeleniej Górze numery startowe były w formie koszulek bez rękawów. Ucieszyło mnie, że nie będę musiał po raz kolejny dziurawić stroju agrafkami.
Sprawdź ofertę największego polskiego sklepu z nartorolkami nartorolkowy.pl.
Ponieważ przybyłem przed godziną 9, miałem okazję porozmawiać z osobami, które znam z forum lub z wcześniejszych zawodów. Bardzo się ucieszyłem widząc panią Mariolę Wołowczyk z Rollski.pl oraz Maćka Arczykowskiego. Porozmawiałem również z Maćkiem, z grona organizatorów, który mieszka w Łodzi i organizuje sporo imprez biegowych na naszym terenie – zarówno miejskich (Bieg Fabrykanta), jak i terenowych (w Łagiewnikach i Arturówku).
Z każdą minutą przed startem moje zdziwienie rosło, bo pojawiali się kolejni zawodnicy, ale wszyscy na rolkach uniwersalnych. Były to różne wersje Nordic Powerslide oraz Skike. Jak już się okazało, że nie ma nikogo do jazdy na tradycyjnych nartolkach do kroku łyżwowego, nie pozostało mi nic innego, jak chwycić pompkę i dopompować koła do 100 PSI we własnych rolkach Skike, które na szczęście zabrałem, jak zwykle na wszelki wypadek.
Ku mojemu miłemu zaskoczeniu wśród nas były trzy kobiety. Nawet na zawodach dla rolkarzy to duża rzadkość, także duże brawa dla Pań. Dwójka organizatorów wystartowała na nartorolkach do klasyka, reszta na rolkach uniwersalnych.
Do linii startu trzeba było dojechać jeden kilometr, co było świetną rozgrzewką. Na starcie zameldowałem się przedostatni, bo musiałem szybko zamienić nartorolki na skike. Przed biegiem odbyło się krótkie omówienie trasy, następnie końcowe odliczanie i start.
Udało mi się dobrze wystartować i jadąc jednokrokiem już na początku zdobyłem pewną przewagę. Niestety wiatr w tym miejscu był przeciwny, a do tego lekkie wzniesienia, więc parę razy tak mnie „postawiło”, że prawie się wywróciłem. Wiatr skończył się jak tylko wjechaliśmy do lasu. Przede mną cały czas jechał policjant na motorze, a za ostatnim zawodnikiem karetka. Wzdłuż trasy ustawieni byli strażacy, którzy pilnowali, żeby nikt nie wjechał na szosę. Podczas jazdy mijał nas samochód z kamerą, z czego wnioskuję, że może powstanie jakiś krótki film lub relacja z zawodów.
Na trasie w lesie, już po nawrocie, w jednym miejscu stało kilkanaście osób z aparatami fotograficznymi. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem, ale to bardzo dobrze, że organizator zadbał o oprawę medialną. Bez promocji i zainteresowania, taka impreza nie miałaby racji bytu. Po nawrotce powrót już był łatwiejszy. Może to było złudzenie, ale podjazdy w drugą stronę wydawały mi się dużo łagodniejsze, a ostatni odcinek to był istny downhill. Prędości chwilowe przekraczały 30 km/h, co na skikach jest rzadkością.
Linię mety przekroczyłem jako pierwszy. Potem wjeżdżali kolejni zawodnicy i zawodniczki. Trójka dzieci wzięła udział w mini zawodach, co prawda na łyżworolkach, ale za to z wielkim zapałem i chęcią – wielkie brawa. Każdy zawodnik na mecie otrzymał pamiątkowy medal. Wpadek z pomiarami czasu nie było, każdy po zakończeniu zawodów mógł się zapoznać z oficjalnymi wynikami.
W okolicy mety jeszcze zrobiliśmy wspólne zdjęcie pamiątkowe i pojechaliśmy do imponującego pensjonatu, o ile tak można nazwać siedzibę głównego organizatora. Odbyło się tam wręczanie nagród i poczęstunek miejscowymi przysmakami. Przy okazji mogliśmy obejrzeć świetnie wyposażoną wypożyczalnię nart biegowych, skuter śnieżny i maszynę do przygotowania torów. W zimie okolica ta jest bardzo popularna wśród narciarzy biegowych ze względu na swoisty mikroklimat i świetne warunki śniegowe. Po wręczeniu pucharów i nagród od firmy Rollski.pl był czas na pogawędki o sprzęcie, wspólnych planach na przyszłość i kolejnych zawodach. Wszystkich zawodników zaprosiłem na nasz portal nartorolki.pl i do uczestnictwa w kolejnej edycji przejazdu Westerplatte-Hel.
Mam nadzieję, że Bieg Sasinów na stałe wpisze się w kalendarz zawodów nartorolkowych. Organizator wspominał, że chciałby ją połączyć z Małą Dylewską popularną wśród rolkarzy. Wtedy zawody odbywałyby się już w czerwcu. Mam tylko nadzieję, że nie stracą wtedy swojego wyjątkowego „rodzinnego” charakteru. Myślę też, że dobrym pomysłem byłoby zaproponowanie uczestnikom, szczególnie tym z dalszych rejonów, noclegu za dodatkową opłatą. Wydaje mi się, że baza noclegowa jest imponująca, a i otoczeniu niczego nie brakuje. Byłaby to okazja do spotkań integrujących środowisko nartorolkarzy. Do zobaczenia za rok.
Świetna relacja Alek. Ja dopiero dzisiaj bym ją napisał, a dwa, to lepiej bym na pewno tego nie zrobił. Świetnie oddałeś klimat i atmosferę jaka panowała na miejscu. Dodam tylko, że trasa bardzo ciekawa, bo biegnąca głównie przez las, ale dla mnie, można powiedzieć: początkującego zawodnika, bardzo wymagająca. Ciągły podjazd przez pierwszą połowę trasy ( w tym jeszcze pod silny wiatr), i po nawrocie podobnie, był dla mnie wykańczający. Ale… dałem rade i to się dla mnie najbardziej teraz liczyło, a nie miejsce które się zajmuje. Dzięki temu zrozumiałem ile mam jeszcze do zrobienia. Co prawda udział w typowych wyścigach nie jest moim głównym celem, ale przy tego typu imprezach poznaje się sporo fajnych ludzi i to jest super. Jeszcze raz dziękuję organizatorom za bardzo dobrą organizację i rodzinną atmosferę. Najbardziej byłem pełen podziwu dla Pana, który co prawda dojechał na ostatniej pozycji, ale okazało się, ża rolki terenowe miał drugi raz na nogach, a na udział w rajdzie zdecydował się o ósmej rano! To się nazywa determinacja
Aha, i jeszcze po 3 pierwsze najlepsze wyniki Panów i Pań:
Panowie:
1) Aleksander Korzeniowski – 1:00:08
2) Zdzisław Szoka – 1:08:22
3) Tomasz Zemlak – 1:08:38
Panie:
Anna Kruszyńska – 1:22:54
Mariola Wołowczyk – 1:35:18
Beata Zielińska – 1:41:51
Relacja zachęca do udziału w przyszłym roku. Tylko jeszcze trzeba sporo potrenować
Dzięki. Spróbuję jeszcze wrzucić zdjęcia , które robiła Magda (moja Żona) – dam link . Mnie też się podobało i za rok chętnie przyjadę jeśli tylko czas pozwoli.
https://picasaweb.google.com/114784174508213742635/IBiegSasinowNaNartorolkach?authuser=0&authkey=Gv1sRgCKul2ZTzosqwggE&feat=directlink