30 czerwca 2012 grupa zapalonych amatorów planuje przejechać na rolkach terenowych trasę z Westerplatte na Hel. Chcą zmieścić się w czasie 12 godzin. Czy znajdą się odważni, by do nich dołączyć?
Pomysłodawcą przejazdu na rolkach uniwersalnych z Westerplatte na Hel jest Jerzy Buczkowski, dla znajomych Jodyna. W przeszłości pokonał już tę trasę samotnie. Teraz zbiera grupę podobnych sobie zapaleńców, aby ponownie przejechać na Skikach i Powerslidach ponad 100 km. Impreza ma charakter towarzyski, a organizator i uczestnicy, którzy zadeklarowali już swój udział w przejeździe, nie planują się ścigać.
110 km w nocy
Ustalona trasa jest bardzo wymagająca. Nie tylko ze względu na niewyobrażalny dla wielu amatorów dystans. Uczestnicy po drodze będą musieli zmierzyć się z czterema podjazdami, w tym dwoma, na których pokonanie trzeba będzie sporo energii. Ostatnie 10 km trasy, od Juraty do Helu, będzie wiodło szutrową ścieżką, co dla zmęczonych dystansem uczestników będzie dodatkowym utrudnieniem.
Jak sobie poradzić z tak długą trasą i innymi utrudnieniami na niej? – Trzeba jechać w swoim rytmie i tempie, i dobrze rozłożyć siły – sugeruje Jerzy Buczkowski, pomysłodawca imprezy.
Sprawdź ofertę największego polskiego sklepu z nartorolkami nartorolkowy.pl.
Niestety nie udało się wyznaczyć trasy, która omijałaby drogi publiczne. Dlatego przejazd będzie odbywał się nocą, gdy ruch na jezdniach jest mniejszy. Wymaga to od uczestników wzmożonej czujności i dodatkowego sprzętu. – Jedziemy nocą, bo duża część trasy prowadzi po drogach publicznych, ale noc będzie krótka, to będzie duzo widać. Należy zabrać ze sobą dobrą i jasną czołówkę, czerwoną lampkę rowerową na plecy, odblaśniki boczne i kamizelkę odblaskową – radzi Jodyna.
Na jakim sprzęcie będą jechać?
Na Skike, uniwersalnych (terenowych) Powerslide, czy każdym innym sprzęcie wyposażonym w duże, pompowane koła. Ostatnie 10 km drogi może nie być przejezdne dla tradycyjnych nartorolek, dlatego osoby, które chciałyby uczestniczyć w imprezie na klasycznych nartorolkach, mogą ewentualnie trudniejsze odcinki trasy pokonać na rowerze.
Grupę jadącą na rolkach będą ubezpieczać na rowerach koledzy z klubu Katownia. W wypadku, jeśli będzie więcej niż czterech uczestników, na trasę wyruszy także samochód z kierowcą.
Dołączysz?
Organizator liczy, że zbierze się grupa 10 osób. Kto może zostać uczestnikiem? Każdy, kogo nie przeraża to wyzwanie, jest na tyle doświadczony i sprawny, że może w ciągu 12 godzin przejechać w nocy na rolkach lub nartorolkach trasę ponad 100 km. Organizator ma jednak świadomość, że dla wielu zapaleńców te warunki mogą być trudne do spełnienia. Dlatego przewidział możliwość pokonania trasy na rolkach i na rowerze. Udział w imprezie jest na własną odpowiedzialność.
Co trzeba zabrać?
- Zapasowe kompletne kółko.
- Bukłak z napojami, część można zdeponować w busie i pobierać na punktach – potrzeba około 4l – ilość zależy od temperatury powietrza i indywidualnych potrzeb uczestnika.
- Ubranie na zmianę.
- Dobra, jasna czołówka, czerwona lampka rowerowa na plecy, odblaśniki boczne.
- Kamizelka odblaskowa.
- Nakolanniki, pożądany kask.
- Coś od deszczu lub wiatru, rękawiczki.
Przebieg trasy
Westerplatte – trasa M. Sucharskiego – Most Siennicki – Starówka – ul. Marynarki Polskiej do pętli tramwajowej – dalej scieżką rowerową do Nowego Portu i dalej nad morzem za Grand Hotelem – ścieżką rowerową do Gdyni, dalej do Chyloni chodnikami, Trasą Kwiatkowskiego na Pogórze, potem kierunek Rewa, w Pierwoszynie w lewo, dalej na Rzucewo, Puck i od Pucka rowerowym traktem do Władysławowa, a dalej prosto na Hel. Powrót statkiem lub pociągiem.
Zgłoszenia
Zgłoszenia należy kierować do pomysłodawcy i kierownika imprezy – Jerzego Buczkowskiego – pisząc na e-mail jbuczkowski@o2.pl z tytułem „trasa W-H”.
Więcej informacji:
- w Kalendarzu.
Wywiad z pomysłodawcą przejazdu Westerplatte – Hel
Czy rolki terenowe to Twój jedyny sport?
– Lubię różnorodność, zatem jest i rower górski, bieganie, morsowanie, snowboard i windsurfing. Razem z przyjaciółmi tworzymy nieformalną grupę Gdański Klub Katownia. Czasem katujemy się zbiorowo, czasem indywidualnie. Jestem też posiadaczem nart terenowych typu BC.
Trójmiasto ma wiele dobrych ścieżek rowerowych, najbardziej lubię tę nad morzem i odpoczynek na molo w Sopocie. Kaszuby i boczne drogi to czysta frajda, teren zróżnicowany, a krajobrazy jak z bajki. Fantastyczna jest ścieżka rowerowa na półwyspie Helskim. Zatem jest pole do popisu. Powoli się wciągałem w skikowanie i wsiąkłem na dobre. Fantastyczny trening aerobowy, przygotowanie do nart, roweru i snowbordu. Skikowanie wyleczyło mój kregosłup, bóle minęły i już o tym zapomniałem.
Jak wpadłeś na pomysł pokonania trast Westerplatte – Hel?
– Stopniowo wydłużałem dystanse i poczułem, że stać mnie na coś większego w wieku 58 lat. Tylko co i po co? Po to by sie zmierzyć z samym sobą, tak na maxa. Trasę Westerplatte – Hel zaliczyłem w różnych wariantach na rowerze , więc dlaczego nie na skike. Już wcześniej odrobiłem lekcję na trasie Puck-Hel. Mój osobisty wysiłek miał też inny zamiar. Postanowiłem włączyć w to historię. Z czym się kojarzą nazwy Westerplatte i Hel wiemy wszyscy.
Jak wyglądał pierwszy przejazd tej trasy?
– Plan był taki, by wystartować 1 września o 5 rano i dać czadu. Niestety pogoda się zepsuła i wystartowałem z Westerplatte, ale tydzień później i o godzinie 2 w nocy, bo duża część trasy to zwyczajne drogi, więc o tej porze spodziewałem się mniejszego ruchu. Towarzyszyli mi na rowerach koledzy z naszego Klubu Katownia, wioząc picie, prowiant, ubranie na zmianę i sprzęt techniczny.
Na poczatku dobrze szło, ale potem temperatura spadła do 5 stopni i lało. O mało co sie nie poddałem, zmęczony, mokry i wyziębiony dotrwałem do świtu. Od Pucka pojawiła się nadzieja, że może dam radę. Od Władysławowa miałem już pewność, że nawet na kolanach dociągnę do końca. Od Juraty jest szutrowa droga z niewielkimi podjazdami, nazwałem ten odcinek rzeźnią. Już na resztkach energii, a tu na deser najgorszy odcinek. Miałem trzy postoje, raz by naprawić rolki i potym by złapać oddech, popić i podjeść. O 14 byłem u celu. Wynik czasowy może marny, ale poczułem się wspaniale.
Co jadłeś i piłeś na trasie?
– Wypiłem około 4 litrów napoju energetycznego, częściowo własnej kompozycji. Napoje firmowe mają zbyt wysoką osmolarność i w dużej ilości mogą być nieprzyswajalne dla żołądka, mam też złe doświdczenia z batonami energetycznymi, bo wywołały rozstrój żołądkowo-jelitowy na Harpaganie. Zatem połowę stanowił napój sporządzony na bazie proszku zakupionego w Rollski.pl, a drugą izotoniczny roztwór glukozy z płynem wieloelektrolitowym, tzw. kroplówką. To się sprawdziło, bo nie miałem żadnych zakwasów.
Dieta to kulki z ryżu wzbogacone glukozą, rodzynkami i siekanymi morelami. Przygotowałem porcje wielkości małego jajka, tak by mieściły się w paszczy na jeden raz. Taką bombę przyjmowałem raz na godzinę i ani razu nie miałem dołka energetycznego. Jak się go czuje to każdy wie, bateria jest pusta, ściana, miękkie nogi o koniec! Po jeździe oczywiście byłem zmęczony, ale nie wyczerpany. Czułem się ogólnie dobrze, nic mnie nie bolało i miałem ochotę na wielkią porcję smażonego dorsza. Statkiem wróciliśmy do Gdańska.
Długo się przygotowywałeś?
– Przygotowania fizyczne zajęły mi około 6 tygodni. Trenowałem na mniejszym ciśnieniu w kółkach, jak najmniej asfaltu, dużo szutru i kostki – to daje siłę na górze. Coraz dłuższe dystanse. Jak już dobrze radziłem sobie z jazdą przez 4 godziny non stop, to uznałem że jestem gotowy. Kółka napompowałem na maksa i okazało się, że wtedy rolki same jadą! Ostatnie dwa dni przed startem lekki terning, dieta węglowodanowa i ładowanie akumulatorów. Kluczowe są nastepujące elementy: wola walki i wiara w powodzenie oraz przygotowanie fizyczne, nawodnienie, elektrolity i dostawa energi. Na tak długiej trasie ostatnie elementy są tak samo ważne jak te pierwsze.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia na trasie w tym roku.
Mam nadzieję, że też dam radę.