Rozmowa z polskim narciarzem biegowym, który po kilku tygodniach specyficznego treningu zajął w 2009 roku czwarte miejsce w Mistrzostwach Świata na nartorolkach. To do dzisiaj prawdopodobnie najlepszy wynik wśród polskich seniorów. Mariusz opowiada m.in. o swoich pierwszych nartorolkach, przygotowaniach i udziale w mistrzostwach.
Mariusz Michałek
Urodzony w 1987 roku w Istebnej. Zawodnik biegów narciarskich, 7 lat w Reprezentacji Polski. Odnosił liczne sukcesy na nartach. Wielokrotny Mistrz Polski juniorów i seniorów. Trzykrotny zwycięzca Pucharu Kontynentalnego w latach 2008-2010. Zwycięzca Biegu Piastów techniką klasyczną na dystansie 50 km z 2012 roku.
Michał Rolski: Pamiętasz kiedy pierwszy raz biegałeś na nartorolkach?
Mariusz Michałek: Wiesz, pamiętam. To było takie zgrupowanie nad morzem. Wówczas jeszcze były kadry makroregionu. Byłem wówczas w trzeciej klasie podstawówki. Wtedy biegaliśmy łyżwą, na klasyku pierwszy raz stałem na nartorolkach w gimnazjum. Natomiast wcześniej, przed nartorolkami, jeździłem na łyżworolkach. Przez to później na nartorolkach było mi łatwiej.
Sprawdź ofertę największego polskiego sklepu z nartorolkami nartorolkowy.pl.
Pamiętasz swój pierwszy sprzęt, nartorolki?
Na początku korzystałem z dostępnych w szkole. To były takie niebieskie Ski Sketty na szybkich kółkach 80 mm, trochę takich jak do łyżworolek. Natomiast mój pierwszy sprzęt treningowy, to były żółte Drliki na szerszych kółkach 70 mm (Drlik Speed Skate R – przyp. red.). Dobrze mi się na nich trenowało, można było na nich wykonać wszystkie ćwiczenia.
A kiedy pierwszy raz na poważnie startowałeś w zawodach na nartorolkach?
W pierwszych zawodach na szybkich kołach „setkach” wystartowałem na zaproszenie Tomka Kałużnego (Mistrza Świata juniorów na nartorolkach – przyp. red.). On organizował bieg w Jeleniej Górze. Pożyczył mi też swoje nartorolki szybkie. Pierwszy raz stałem wówczas na setkach. W tamtym czasie popularne były koła „osiemdziesiątki”, takie też były limity w regulaminach. Byłem wtedy w gimnazjum. To Tomek nas wciągnął w profesjonalny, nartorolkowy sport. Pokazał nam te „setki”, poliuretany. Przedstawił nam jaki sprzęt trzeba mieć, jaką twardość kół itp.
Opowiedz nam o swoim starcie w mistrzostwach świata.
Na te zwody zabrał mnie Hasek z Czech i nasz dobry kolega Staszek Michoń. Odbywały się we wrześniu 2009 roku we Włoszech, w Piglio koło Rzymu. W trakcie mistrzostw zawody były w sprincie, podbieg w klasyku i ostatnie łyżwą. W sprincie szału nie było, nie jestem sprinterem, zająłem coś około 30. miejsca. W klasyku było trochę lepiej, zająłem 21. miejsce. Nie przygotowywałem się do tego biegu. Nie ćwiczyłem zupełnie na klasycznych, szybkich rolkach, przez co byłem trochę ograniczony technicznie. Głównie szykowałem się na tę łyżwę w ostatni dzień. Tam byłem czwarty.
Trasa była trudna?
To był dystans 15 km, z czego 10 km było płaskie, a ostatnie 5 km to podbieg. Przez pierwsze 12 km było sucho. Później na ostatnich 3 km spadł deszcz, wówczas tempo utrzymali tylko zawodnicy, którzy mieli mocną górę i dobrą technikę. Została nas szóstka, z którą uciekliśmy. Ładowaliśmy krok w krok. Udało mi się przebić na czwartą pozycję. Biłem się o brązowy medal, ale zabrakło mi 4 sekund.
Na jakim sprzęcie startowałeś?
Nartorolki pożyczył mi Staszek Michoń. To były piętnastolenie Ski Sketty, koła były „mokre” (o trochę mniejszej twardości, na mokry asfalt – przyp. red.) i miały tyle samo lat. Miałem tylko swoje łożyska, tytanowe. Przez te 15 lat te nartorolki były używane tylko do startów, więc były w dobrym stanie. Starsze kółka są nawet szybsze niż nowe. Po pewnym czasie poliuretan w kołach twardnieje i dostosowuje się do nawierzchni, wówczas jest szybszy.
Czy starty w lecie to nie za wcześnie jak na narciarza biegowego?
Mistrzostwa były we wrześniu. To w sumie nie był wcale zły okres. W tym miesiącu narciarze zawsze jakieś sprawdziany robią. W Polsce też w tym czasie zawody na nartorolkach są organizowane. Z niczym to nie kolidowało, z żadnym treningiem. Można powiedzieć, że mój start to był taki sprawdzian.
Długo się przygotowywałeś do startu w mistrzostwach?
Nie miałem takiego specjalnego okresu, żebym przygotowywał się np. rok. W sumie zmieniłem mój narciarski trening na trzy tygodnie. Pracowałem trochę nad zmianą techniki, już taką pod nartorolki. Także oswajałem się z szybkimi nartorolkami, których narciarze nie używają na co dzień. Przygotowywałem się głównie z ojcem (Józefem Michałkiem, trenerem biegów narciarskich – przyp. red.).
Dużo siły robiłem. Siły dynamicznej, żeby to nie była tylko sama moc. Na nartorolkach jest więcej takich uderzeń – kije w asfalt aż muszą trzaskać. Skupiałem się dużo na sile rąk. Nogi musiałem też przystosować do asfaltu, żeby nie jechały jak na nartach, tylko na nartorolkach.
Startowałeś jeszcze w innych zawodach na nartorolkach za granicą?
Tak, w kilka tygodni później odbywał się Grand Prix Sportful w Dolomitach we Włoszech, na których poziom był prawie taki sam jak na Mistrzostwach Świata. Taki ciężki podbieg z przewyższeniem 800-900 m. Tam byłem piąty.
W trakcie przygotowań startowałem też na nartorolkach w Otepa w Estonii. To są zawody klasykiem, w których biegnie najwięcej narciarzy znanych z Pucharu Świata. Ja wystąpiłem w biegu na 20 km prowadzonym na pętli 4 km. Wtedy gdy startowałem, to wszyscy biegli na wolnych kółkach na jednakowym sprzęcie przygotowanym przez organizatora. O ile się nie mylę miałem wówczas najlepszy wynik w historii polskich męskich biegaczy na tych właśnie zawodach. Byłem 16. a Maciek Kreczmer był wtedy 25.
To był tylko taki jeden rok, gdy walczyłeś na nartorolkach za granicą?
Później bardziej się skupiłem na nartach i przygotowaniach pod narty. Nie miałem sponsora, żeby trenować i startować na nartorolkach. A w biegach byłem w kadrze i mieliśmy dobre warunki, dlatego skupiłem się bardziej na nartach. Ale nartorolki to była bardzo fajna przygoda.
Wolisz startować na nartach, czy nartorolkach?
Latem na nartorolkach, zimą na nartach, wiadomo (śmiech). Powiem szczerze, że przyjemniej jest na nartorolkach. Łatwiej jest. Nie musisz się męczyć ze sprzętem, tylko zapinasz rolki. Narciarstwo biegowe jest bardziej rozwinięte, to dyscyplina olimpijska, ale za to trzeba sobie narty dobrze przygotować, sprzęt jest droższy, więcej ubrań różnych potrzebujesz. A tu tylko koszulkę wkładasz, spodenki, zapinasz kask i jedziesz. Jest to bardzo proste.
Sam finansowałeś sobie te starty na nartorolkach za granicą?
Byłem wówczas w Reprezentacji Polski w biegach narciarskich. Więc w kadrze miałem zapewnione obozy i trening. Za wyjazdy na zawody na nartorolkach musiałem płacić z własnych środków. To są duże koszty. Gdyby przyszło jeździć po całym Pucharze Świata, to by się nazbierało trochę tych pieniędzy do zapłacenia. Na jedne zawody to jeszcze mogłem wyskoczyć. Podczepiłem się pod grupę Czechów i na paliwo się zrzuciłem. Staszek Michoń mi bardzo pomógł, bo on mi pokrył pobyt w pokoju w hotelu.
Biegasz jeszcze na nartorolkach?
Nie zrywam z nartorolkami. Cały czas trenuję na szybkich i wolnych kółkach. Czasami poćwiczę trochę szybkości, jak chcę trening bardziej siłowy zrobić, to biorę wolne nartorolki. Dwa, trzy razy w tygodniu wypada mi trening na nartorolkach. Robię też siłownię. Biegam.
Jak oceniasz, ile dotąd przejechałeś kilometrów na nartorolkach?
Całkiem, wszystkiego? Trudno to zliczyć. Rocznie wychodziło przynajmniej 3000 km.
Zakończyłeś już karierę sportową, co teraz robisz?
Zacząłem uczyć innych biegania na nartorolkach. Poświęcam na to dużo czasu. Mam kilku stałych uczniów. Trzy razy w tygodniu udzielam im lekcji. Uczniów mam z całej Polski, a tych stałych to ze Śląska.
Zawodowo jestem mechanikiem w profesjonalnej grupie kolarskiej JBG2. Śmiało mogę powiedzieć, że to najmocniejsza taka grupa w Polsce. Kręcę się więc cały czas wokół sportu. Zajmuję się też badaniami wydolnościowymi w Diagnostix w Wiśle. Doradzam tam też jako trener-instruktor, rozpisuję treningi.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję również.
Ciekawy artykuł, fajnie się czyta. Zachęcił mnie do spróbowania jazdy na nartorolkach szybkich i w przyszłym roku chyba sobie je sprawię. A narazie śmigam po lesie na terenówkach. (Z HAMULCAMI)
Przewaga nartorolek sportowych nad terenowymi jest taka, że na tych pierwszych już w Polsce jest trochę zawodów. Można się sprawdzić, a nic tak nie motywuje do treningów i doskonalenia się, jak udział w zawodach.
A co do hamulców, można np. ścigać się w biegach pod górę (uphillów). Tam nie ma zjazdów, ani właściwie żadnej potrzeby hamowania.