Na obrzeżach Jeleniej Góry, tuż przy Karkonoskim Parku Narodowym pod Zamkiem Chojnik w 2013 roku powstał tor nartorolkowy. Choć nie jest bez wad to obecnie jeden z ciekawszych tego typu obiektów w Polsce.
Sobieszów to niewielka miejscowość u podnóża Karkonoszy administracyjnie włączona do Jeleniej Góry. Na tor łatwo trafić, należy kierować się pod Zamek Chojnik. Wejście na trasę znajduje się przy ul. Bronka Czecha (droga nr 366) po stronie gór naprzeciwko szkoły podstawowej.
Wraz z torem został wybudowany duży parking, a także budynek, w którym mieszczą się m.in. toalety. Sam tor znajduje się tuż za parkingiem. Trasa o długości 2 km została poprowadzona na dwóch „piętrach” wzdłuż gór. Przyjęty kierunek ruchu jest odwrotny do wskazówek zegara, czyli w lewo.
Sprawdź ofertę największego polskiego sklepu z nartorolkami nartorolkowy.pl.
Tuż przy wejściu znajduje się wyasfaltowany mały placyk. To najszersza część trasy. Takie miejsce moim zdaniem powinno być przy każdym torze. Ułatwia szkolenia grupowe, a także indywidualne treningi np. na tzw. ósemce.
Profil trasy jest ciekawy. Są krótkie odcinki płaskie, trochę lekkich zjazdów i podbiegów, intensywny podbieg, czy zjazd z ostrym zakrętem o 180 stopni. Suma przewyższeń to niecałe 40 metrów. Profil trasy jest zbyt trudny dla początkujących i niewystarczający dla zawodników wyczynowych. Natomiast amatorzy, dla których zjeżdżanie na nartorolkach nie stanowi problemu, powinni być zadowoleni z przebiegu trasy. Można na niej trenować wszystkie elementy techniki klasycznej, czy łyżwowej.
Szerokość trasy wynosi około 3 metrów. Na większości leży asfalt o fakturze idealnej do jazdy na nartorolkach. Koła toczą się po nim bez wyczuwalnych oporów, a kije znajdują pewne oparcie. Na odcinku 300 metrów, na terenie należącym do Karkonoskiego Parku Narodowego, zastosowano żywiczną mieszankę. Ta nie jest już tak komfortowa. Wyczuwamy wyraźną „chropowatość” pod kołami. Groty kijów, choć dobrze się na niej opierają, czasami blokują się i po odbiciu czujemy lekkie szarpięcie kijem.
Zastosowanie tej, podobno bardziej ekologicznej niż asfalt, mieszanki było warunkiem uzyskania zgody KPN na poprowadzenie toru na ich terenie. Niestety nawierzchnię wykonywała firma, która nie miała wcześniej doświadczenia z takimi pokrywami. A może to nie wina wykonawcy, ale materiału, który nie nadaje się do stosowania w takich miejscach?
Faktem jest, że po pierwszej zimie, która była w sezonie 2013/14 niespotykanie łagodna, na odcinku należącym do Parku pojawiło się wiele dziur. Choć zostały załatane na wiosnę w ramach gwarancji, do lata potworzyły się już kolejne ubytki, a łaty dodatkowo pogorszyły komfort poruszania się w tym miejscu.
Nartorolkostrada przylega do części mieszkalnej. Część toru prowadzi tuż przy domach, a jakieś 400 metrów to odcinek otwarty dla ruchu. Choć drogi tu są mało uczęszczane, należy się liczyć z obecnością samochodów, zwłaszcza na ulicy Zamkowej. Szczególnie niebezpieczny jest moment dojazdu do tej ulicy, gdyż na tym odcinku jest lekki spadek i niewidoczny zakręt. Aby nie wpaść pod koła pojazdów, najlepiej tu wyhamować i upewnić się, czy na ulicy jest bezpiecznie.
Niebezpieczeństwo potęguje też brak znaków dla kierowców, że na trasie mogą pojawić się nartorolkarze. Choć miejscowi z pewnością o tym wiedzą, to turyści przyjeżdżający pod Chojnik mogą nie spodziewać się wyskakującego z zakrętu użytkownika małych kółeczek.
Brak oznaczeń to szerszy problem tej trasy. Jedyna informacja, na jaką natknęliśmy się, że miejsce jest torem nartorolkowy, to tablica z regulaminem przy wejściu z parkingu. W dodatku postawiona przodem do toru, ale tyłem do wchodzących na trasę. W regulaminie brak informacji o zakazie poruszania się pieszych, co więcej jest informacja, że psy należy prowadzić na smyczy. Z tego można wysnuć przypuszczenie, że tor jest także obiektem spacerowym. Szkoda, że zabrakło informacji o kierunku ruchu na trasie oraz że piesi powinni ustępować miejsca prawowitym użytkownikom toru.
We wszystkich innych miejscach, z których można się dostać na rolkostradę, nie ma żadnych znaków ostrzegających lub informujących, że mogą się tu pojawić się sportowcy. Powoduje to, że niektórzy piesi nie uważają za słuszne ustępować pierwszeństwa trenującym sportowcom.
Chociaż na zachowanie pieszych opiekun trasy nie zawsze ma wpływ (co najwyżej może lepiej oznakować tor), już na etapie projektu warto było zadbać o odsunięcie latarni od trasy. Te zlokalizowane są na odcinku w okolicy parkingu. Niektóre, w bardziej niebezpiecznych miejscach, zostały osłonięte materacami. Są jednak takie, które nie mają na sobie żadnej miękkiej ochrony. Materace można spotkać też na betonowym słupie, czy drzewie przy trasie – tu rozumiemy, że stały one jeszcze przed poprowadzeniem asfaltu i projektant nie miał wpływu na ich lokalizację. Dobrze, że zostały zabezpieczone.
Na większości długości toru drogę otaczają drzewa. Z nich, zwłaszcza jesienią, sypią się liście, szyszki, czy żołędzie. Muszę przyznać, że w lipcu, w dzień powszedni, kiedy byłem na trasie, była ona pięknie wysprzątana.
Podsumowując, tor w Sobieszowie to jedna z ciekawszych tras w Polsce do treningu na nartorolkach. Jej długość i profil sprawiają, że trudno się na niej nudzić. Największe wady związane są moim zdaniem z niewystarczającym bezpieczeństwem i uciążliwą obecnością spacerującej masy pieszych.
Prawdziwy tor przeszkód z tymi babciami, dziadkami, pieskami…
Ja już go sprawdziłem i rzeczywiście największy problem to odcinek drogowy (przy braku hamulca bardzo niebezpieczny wjazd na drogę), oraz piesi z psami (nigdy nie wiadomo, w którą stronę pobiegnie pies) co wybija z rytmu. Miałem wrażenie, że piesi byli zaskoczeniu co ja tu robię?.
Moim zdaniem pieniądze wyrzucono w błoto, a trasę projektował dyletant. Kilka osób ma pewnie jednak ciepłą posadkę w nowym budynku.