W czasie pandemii, gdy rząd zamknął siłownie i sale gimnastyczne, przez co wiele aktywnych osób straciło możliwość wykonywania swoich ulubionych ćwiczeń, szczególną uwagę warto zwrócić na biegi narciarskie i na nartorolkach, należące do sportów siłowo-wytrzymałościowych. Nie tylko mogą w wielu wypadkach zastąpić siłownie, ale dzięki temu, że uprawia się je na powietrzu, dodatkowo przyczynić się do wzrostu odporności organizmu.
Epidemia koronawirusa COVID-19 szczególnie dotknęła branżę sportową. Nie dość, że obecnie żadne zawody nie mogą się odbywać, to znacznie trudniej też trenować. Do lata, czyli sezonu startowego na nartorolkach, pozostało jeszcze trochę czasu. Jakie w związku z tym są szanse, by pościgać się w tym roku na nartorolkach?
Od 25 marca 2020 roku obowiązują nowe, ostrzejsze zasady bezpieczeństwa w związku z koronawirusem. Jak czytamy na stronach rządowych, samodzielne uprawianie sportu na zewnątrz traktowane ma być jako realizacja niezbędnych codziennych potrzeb. Czyli można jeździć na nartorolkach!
Co może przynieść nam więcej szkód, gdy na zewnątrz szaleje wirus COVID-19? Porzucenie ruchu fizycznego i niewychylanie nosa z domu, czy indywidualne uprawianie aktywności fizycznej, w tym jazdy na nartorolkach? Nie znam jednej odpowiedzi, ale mam masę argumentów, by nie rezygnować z nartorolek w czasach epidemii.
Niedawno opublikowaliśmy informację o planowanej dacie tegorocznego rajdu Skikome na Kaszebe. Wszyscy zadajemy sobie pytanie, czy ma on szansę się odbyć w związku z zagrożeniem epidemiologicznym. Jak się okazuje, jego organizacja stanęła pod znakiem zapytania, a powód jest czysto „techniczny”, choć ściśle związany z obecnością wirusa w Polsce.
