Wczoraj pierwszy raz wracałem z nartorolek na piechotę. Ujechałem zaledwie 1,5 km, gdy puścił środkowy pasek w skike'ach (model v07 plus). Ale zaznaczę od razu, że to nie z winy sprzętu. Jakiś czas temu miałem wywrotkę, przeszorowałem rolką po asfalcie kilka metrów (z górki było) i pasek się przytarł, parę szwów poszło. Nie zwracałem uwagi na to, że trzyma już tylko na ostatnim zszyciu.
No i wczoraj się doigrałem - na szczęście akurat jechałem dość wolno, pasek strzelił, trzymanie stopy spadło drastycznie, ale ujawniła się chyba dobra cecha skike'ów: mimo braku tego jednego paska pozostałe dwa utrzymały stopę na rolce, wywrotki nie było, tylko kontrolowane zatrzymanie (choć myślałem, że wywinę orła).
Spacerując do domu (uznałem, że na dwóch paskach nie ujadę) postanowiłem, że kupię zapasowy pasek i będę go woził w plecaku, od razu chyba z kluczem i zapasowym kołem na wypadek złapania gumy. Choć z drugiej strony, co do pasków, to wystarczy pewnie przed wyjściem z domu przyjrzeć się szwom i upewnić, że są całe.
Tymczasem jednak dziś mogę już znów jeździć - żona-anioł, biegła w obsłudze maszyny do szycia, w 5 minut pozszywała pasek i jest chyba nawet lepszy niż nowy.
Jeśli mieliście jakieś przygody na rolkach, to których wracaliście "w niesławie" na piechotę, to pewnie wszyscy chętnie się pośmiejemy. Oj, tzn.: poczytamy ku przestrodze.