No tak. Wyprzedzamy nieco epokę, trendy. W sumie fajne to. Trochę mówi o ludziach. Bez wywyższania się. Nie wywyższa sie bowiem ktoś, kto zaliczał 60 km/tydzień biegiem na nogach lub biega ca 80 km na Skike. A tacy ludzie są.
Parę lat temu byłem relatywnie oryginalny bo biegałem: ludziska patrzyli ciekawi, obojętni lub z mieszanymi uczuciami. Czasem "doping" typu - co tak wolno....tempo! tempo! - to "kibic" w przerwie pomiędzy kolejnym sztachem tudzież łykiem browara.
Dziś jestem całkowicie przekonany, że miedzy bieganiem tradycyjnym a bieganiem na nartach/nartorolkach terenowych jest różnica podobna jak między faksem a e-mailem. Bieganie na nogach jawi mi się jako sport wysoce użyteczny, supertani i dostępny dla wszystkich - do momentu wynalezienia koła. Koło ma 15 cm średnicy, jest osadzone na aluminiowej szynie i napompowane. Tymczasem nawet lekarze sportowi nie znają wynalazku, o którym ćwierkają wróble i który można zobaczyć na YT. Nie wiem, ile jeszcze czasu musi minąć żeby ludzie zobaczyli, że nie warto przedwcześnie i bezsensowne zużywać ciała na takie aktywności jak klasyczne bieganie. Mówię to otwarcie jako były biegacz długodystansowy. Z drugiej strony to nie mój problem. Wiem, że jeszcze doczekam takiego dnia, kiedy 3/4 ludzi będzie posuwać na nartorolkach, zaś o 1/3 biegających tradycyjnie będą mówić szeptem: biedni ludzie, nie stać ich sprzęty...
Reasumując, Król nazywa się Eder. Król jest tylko jeden (i bynajmniej nie jest nagi
)
Jestem winien temu gościowi naprawdę duże, pyszne piwo. Oczywiście po treningu.
Jeśli ktoś wskaże inny rodzaj aktywności, który jest tak wydajny/wymagający,, tak przyjemny i tak bezpieczny/łaskawy dla organizamu - jestem do dyspozycji.
Tymczasem dziś o 6.00 był trening w Wejherowie a wieczorem głowa już kombinuje w prastarym Kaliszu, jak i gdzie skorelować organizacyjnie z pracą kolejny bieg
Ciągle by się odpychało i odpychało...zna ktoś to uczucie?
Pozdrawiam