Dlaczego kurczowe?
Wymieniłem uchwyty na korkowe ze starych kijów trekingowych, szersze, idealnie wyprofilowane pod zamknięta dłoń, poszerzone u dołu, same się trzymają.
Pasków nie ściągałem, dyndają sobie, w każdej chwili mogę założyć.
Przebiegam najczęściej 12, maksymalnie 15 km w ciągu godziny (próba szybszej jazdy kończy się myśleniem nad krokiem, zastanawianiem się, co się stanie, jak zaryję nosem w asfalt, na jak długo będę musiał zrezygnować z aktywności i ... gubię się ) głównie na nogach, kije służą przede wszystkim utrzymaniu równowagi i rytmu, choć odpycham się oczywiście też.
Asfalty mam różne. Dotychczas jechałem autobusem w różnych kierunkach i wracałem tą samą trasą na nrolkach. Nie nudzi się człowiek, ale nie da się uniknąć ruchu samochodowego. Ostatnio jeżdżę w trzy miejsca, w każdym mam ok. 1,5 km idealnego (prawie) asfaltu, trasy płaskie i pofalowane, minimalny ruch, dwie w lesie, i biegam te pętelki w kółko. Można zasnąć.

Jasne...
Kurczowe w tym sensie, że nie puszczasz luzem kija w ostatniej fazie, jak nakazuje reguła stylistycznych purystów. Dodajmy, nie zawsze w pełni w praktyce przestrzegana, zwłaszcza gdy prędkość ważniejsza od stylu. Ale nie, żebym się czepiał - to tylko na marginesie.

Bezpiecznego natorolkowania i radochy!

pozdrawiam

Nawzajem, Hayclock